niedziela, 19 kwietnia 2015

Czas na księżniczki

"Rywalki" to słodka, momentami zabawna, wzruszająca, ale i denerwująca powieść. Potrafi ona uwieść swoim pięknem, prostotą, ale i odmiennością. To jedyna nieschematyczna książka w swoim rodzaju - science fiction.
Ykhm, tak więc skoro już jestem w temacie, to powiem, co skłoniło mnie do przeczytania jej: YouTube, a dokładniej recenzja na pewnym kanale, w której autorka filmiku bardzo wychwalała książkę i twierdziła, że jest świetną lekturą na długie zimowe wieczory. Postanowiłam to sama sprawdzić. Cóż... nie mam innego wyjścia jak tylko się z nią zgodzić. Książka ta zupełnie mnie oczarowała i dlatego teraz ją zrecenzuję.
Wiele osób niestety pomija autorkę przy opisywaniu lub recenzowaniu. Ja właśnie teraz o niej napiszę. Kiera Cass to amerykańska pisarka, wychowywała się w Nowej Karolinie, studiowała historię na Radford University. Wraz z mężem i dwójką dzieci mieszka w Blacksburgu, w stanie Wirginia.
America "Ami" Singer to zwykła nastolatka, która mieszka w Illei - państwie, gdzie historia zatoczyła koło i po czterech wojnach światowych postanowiono przywrócić monarchię. Książę Maxon niedługo skończy osiemnaście lat i poszukuje żony. Tradycją jest urządzanie Eliminacji, aby spośród 35 dziewcząt książę mógł wybrać swoją drugą połówkę. Każda dziewczyna w kraju między 16, a 20 rokiem życia marzy, aby zostać księżniczką. Każda oprócz Ameriki Singer. Jednak, gdy to właśnie ona dostała się do Selekcji i pojechała do pałacu, aby konkurować o serce księcia i koronę zaczyna się zastanawiać czy "wygranie tego konkursu" jest, aż tak złą perspektywą.
Ludzie przedstawieni w tej książce są bardzo realistyczni. Odkrywamy ich kawałek po kawałku i powoli łączymy w całość. Co do Ami - jej postać spodobała mi się bardzo w tej części serii...ALE... wbrew pozorom nie jest taką dobrą, piękną i wzorową postacią, jaką wydaje się być na początku. Bardzo ją polubiłam i oczywiście jej kibicuję, tyle, że w powieści rzuciły mi się w oczy takie cechy Mer jak impulsywność, wahania nastrojów i uczuć, częsty płacz oraz zakompleksienie. Książę Maxon z kolei jest przystojny, mądry i dobrze wychowany. Co prawda wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej, ale myślę, że to raczej kwestia tego, że według mnie w każdej dziewczynie drzemie taka mała księżniczka, która szuka swojego księcia i podświadomie pokazuje go nam - jak powinien wygladać i zachowywać się.
Kocham książki science - fiction, a ta jest miłą odmianą, ponieważ w wielu tego typu pozycjach przedstawiona jest bohaterka, która walczy ze swoim dystopijnym państwem, aby zmienić je na lepsze. I faktycznie może gdzieniegdzie można natknąć się na taki wątek, ale w tej powieści przeważa pięknie rozwijający się romans. Moje ulubione cytaty z tej książki to:
1. Rozdział dwunasty, strona sto pięćdziesiąta trzecia; "Ty sobie nie radzisz z płaczącymi kobietami, ja sobie nie radzę ze spacerami u boku księcia."
2. Rozdział szesnasty, strona dwieście jedenasta;
"- Jest niesamowicie przystojny, nie uważasz? (...)
- Chyba, że się śmieje! (...)
- No dobrze śmieje się zabawnie, ale to też jest urocze.
- Jasne, jeśli zależy ci na uroczych dźwiękach przypominających atak astmy za każdym razem, kiedy powiesz coś zabawnego."
I na koniec chciałabym jeszcze napisać dlaczego akurat ta książka. Jak już wcześniej wspomniałam zaczęło się od recenzji na YouTube, coraz bardziej zagłębiałam się w świat Ameriki i coraz trudniej było mi się z niego wyrwać. Zaplótł wokół mnie pnącza i nie chce ich rozpleść od kilku ładnych miesięcy. Pomimo to trudno mi powiedzieć, żebym wyniosła z tej książki coś głębszego. Postanowiłam ją zrecenzować, żeby pokazać i udowodnić, że nie trzeba czytać książek tylko po to, aby się uczyć i z każdej czerpać korzyści rozwojowe. Nie, ja uważam, że powinniśmy je czytać, żeby zaspokoić pragnienie rozrywki i piękna. Bo czytanie to zabawa, a to co zrodzi się w naszej wyobraźni zawsze jest wspaniałe.
Książki to nie tylko nauka, ale przede wszystkim przyjemność, radość i wspaniała atrakcja, której nie trzeba daleko szukać.

A tak wygląda jej okładka (<3):




-----------------------
Wygrzebałam tę recenzję z otchłani mojej szuflady, poprawiłam trochę i jest! W sam raz, gdyż od dwóch tygodni mam potwornego kaca książkowego po książce "Mara Dyer. Tajemnica" i nie mogę się zmusić do czytania innych powieści. Dopiero dziś zabrałam się za "Jedwabnika" autorstwa Robert Galbraith. [A po urodzinach mam ich całą półkę (mogłabym zrobić z tego book haul, hihi. A kto wie? Może zrobię...) + zostały jakieś pozycje, na które wcześniej nie miałam czasu, więc kiszą się w biblioteczce.]

Dajcie znać jak podobała się wam ta recenzja. Z chęcią przyjmę KONSTRUKTYWNĄ KRYTYKĘ, natomiast jakikolwiek HEJT będę usuwała.

~ Olynte ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz